Z tęsknotą nie ma żartów

Lubię patrzeć na jednego z braci, gdy sprząta. Nie, nie chodzi o to, że lubię gapić się, gdy ktoś pracuje, a ja akurat nie muszę. Tu chodzi o tęsknotę. Patrząc na mnicha, uczę się. Jego kroki uczą mnie ciszy, precyzyjne ustawianie krzeseł – cierpliwości, skrzypnięcie drabiny – ostrożności. Jego dłonie myjące szybę uczą mnie dokładności, a zamykanie drzwi przed włączeniem odkurzacza – miłości do drugiego człowieka, uszanowania jego ciszy…

Tak, wiem, idealizuję. Nie mam pojęcia, co dzieje się w sercu sprzątającego człowieka, nie wiem, co oznaczają jego gesty, ruchy rąk, skrzypnięcie drabiny. Lubię jednak myśleć, że tak wygląda kawałek idealnego świata. Tylko z tym idealizowaniem zdecydowanie trzeba uważać. Budzi ono tęsknotę, a z tęsknotą nie ma żartów, tęsknotę trzeba traktować serio. I ostrożnie.

To uniesienie serca – sposób patrzenia, stan ducha – może być pełne nadziei. Radośnie oczekujące, delikatnie niecierpliwe. Wtedy pcha do przodu, pobudza do działania. Bo przecież już wkrótce. Już wkrótce to nastąpi, już wkrótce się spotkamy. Chcę się przygotować, umiem się nauczyć, potrafię, zrobię to, wypełni się. Świat będzie taki, o jakim marzę, patrząc na krzątającego się mnicha. Już niedługo, jeszcze chwila. Tak mocno tęsknię!

Wystarczy jednak odrobina nieuwagi, mała nieostrożność – i radosne oczekiwanie zaczyna wchodzić w dialog ze smutkiem, ten zaś uwielbia rozmawiać z rozpaczą, a ona… gdy już się odezwie, trudno ją przekrzyczeć. Tęsknota jest delikatnym poruszeniem, łatwo ulega, a gdy przestanie się bronić i wypełni się rozpaczą, staje się nie do zniesienia. Boli, zamyka, może paraliżować, łzami rozmywa ostrość widzenia, zagłusza nadzieję…

Z idealizowaniem świata nie można przesadzić. Ono budzi tęsknotę, a z tęsknotą nie ma żartów.

marta

udostępnij na FB

POZNAJ INNE ZAPISKI