Adoracja

Na początku jest wiara, że chleb i wino położone na ołtarzu stają się Ciałem i Krwią Chrystusa. Nie ich symbolami czy przypomnieniem, ale Nim samym. I że po zakończonej mszy konsekrowana hostia pozostaje realną, żywą Obecnością. Miejscem możliwego trwania przy sercu Boga.

Człowiek, któremu zdarzy się intensywnie doświadczyć Boga, często odkrywa, że jego spontaniczną, jakby naturalną odpowiedzią jest wdzięczność albo potrzeba oddania czci. Ten, który dał mu istnienie i życie, jest obecny! Jest to obecność nieskończenie życzliwa, pełna zrozumienia, współczucia – tego wszystkiego, co oznacza słowo „miłość”. Adoracja jest właśnie tym: zachwytem wobec bezmiernej miłości. Zachwytem połączonym z potrzebą oddania czci, nie tyle Absolutowi, co majestatowi miłości właśnie. Temu, który nas nieskończenie przewyższa, ale w niczym nie poniża ani nie degraduje, bo sam jest całkowicie pokorny. Czy można w ten sposób modlić się w domu albo w otoczeniu przyrody? Oczywiście. Adoracja eucharystyczna jest jednak czymś innym i wyjątkowym, jak wyjątkowa jest tutaj obecność Chrystusa.

To nie znaczy, że jest przeznaczona dla wybranych wtajemniczonych. Chleb to znak zaproszenia dla wszystkich. Zaproszenia do wspólnej drogi z Obecnym, która dla każdego człowieka okazuje się inna. Na początek potrzebna jest odrobina zaufania i chęć podjęcia ryzyka, bo przecież wkracza się w nieznane. I gotowość poświęcenia czasu. Później przyda się też cierpliwość i umiejętność czekania. Powoli zaczyna się poznawać drogę adoracji, stawiając kolejne kroki. Odbywa się ją, trwając nieruchomo przed Tym, który powiedział: „Trwajcie w mojej miłości”. Miłość nie może nie zmieniać tego, kto ją przyjmuje. Nie może nie zmieniać jego życia. A adorować znaczy podejść blisko źródła, z którego ona wypływa. Z którego płynie życie i sens wszystkiego.