Ty jesteś chyba jedynym, który nie wie, co się stało
Ewangelia Łukasza
Nie ma Go tu, idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie. Odtąd już zawsze będzie przed nami. Zawsze nowy, inny niż ten, którego znamy, którego pamiętamy z ostatniego spotkania. Różny od tego, jakim był jeszcze wczoraj, przedwczoraj, a przecież ciągle ten sam. Nieznany, a jednak dobrze znany. Jedyny, którego naprawdę znamy i który naprawdę nas zna. Albo przyłączy się do nas w drodze, incognito, i przez chwilę będzie bardzo blisko, na odległość ręki, a my nie zauważymy. Dopiero potem, kiedy odejdzie, pozostawiając po sobie pełnię zamiast pustki, obecność prawdziwszą niż fizyczna. Nieznajomy wędrowiec na drodze do Emaus – nic niewiedzący o tym, co się w tych dniach stało, zupełnie nieświadomy, że świat się zawalił – ma jednak tajemniczą zdolność. Potrafi opowiedzieć świat na nowo, odsłonić ukryte w nim znaczenia i światło przebijające spod umarłych nadziei. Rany, których nie chciał się pozbyć, mówią o tym, że i on doświadczył ciemności. Pokój, który pozostaje po jego odejściu – że jest od niej mocniejszy
„Zalew obrazów przemocy, głupoty, okrucieństwa, mowy nienawiści, rozpaczliwie równoważone są przez wszelkie «dobre wiadomości», ale nie są one w stanie ujarzmić dojmującego wrażenia, które trudno jest nawet zwerbalizować: Coś jest ze światem nie tak. To poczucie, zarezerwowane kiedyś tylko dla neurotycznych poetów, dziś staje się epidemią nieokreśloności, sączącym się zewsząd niepokojem”. Tak mówiła Olga Tokarczuk w swoim noblowskim wykładzie. Jeżeli ktoś wtedy miał wątpliwości, czy ze światem rzeczywiście jest coś nie tak, dzisiaj już chyba ich nie ma. Krzyczą o tym nasze zasłonięte do połowy twarze, mówią spojrzenia przechodniów, z lękiem pytające siebie nawzajem o to, co się w tych dniach stało. Od dawna coś było nie tak, od zawsze, ale nie widzieliśmy. Teraz już nie można nie widzieć. Nie można też nie rozumieć, że nie jesteśmy panami świata i nie potrafimy go naprawić.
Pojedyncze, poszczególne dobro, odrobina, do jakiej jesteśmy zdolni, nie naprawia świata, ale może ratuje człowieka. Znaleźć we własnym życiu miejsce dla innego, który na chwilę staje się towarzyszem drogi. Dostrzec, usłyszeć, mimo oczu i uszu uparcie pozostających na uwięzi. Dotknąć ran, pozwolić, by pozostał z nami. A potem jeszcze spróbować rozpoznać go w połamanym chlebie. Połamanym! I usłyszeć, kiedy zniknie nam z oczu: byłem umarły, a oto jestem żyjący.
krzysztof