Cisza. Cisza pustych ulic, pustych kin, pustych teatrów, pustych kawiarni. Cisza pustych kościołów.
Co dzień staję w pustym kościele i wsłuchuję się w ciszę. Czego mnie uczysz? Tęsknoty? Odpowiedzialności? Troski? Każdy wchodzący budzi we mnie całą gamę uczuć. Od radości po niepokój. Od pragnienia, by był tu jak najdłużej, po pragnienie, by wyszedł jak najprędzej. Niech zostanie, niech zanurzy w Tobie swój ból, lęk, tęsknotę. A może niech wyjdzie natychmiast? Nie wiem, czy wystarczająco przygotowałam kościół na jego przyjście. Czy te klamki są dobrze zdezynfekowane? A może on zagraża tym, którzy przyjdą zaraz po nim?
Co dzień staję w pustym kościele i pragnę przynieść Ci pragnienia tych wszystkich, którzy nie mogą tu być. Czy ja mam prawo prosić kogokolwiek, by został w domu? Ja, która mogę stanąć przed tabernakulum o każdej porze dnia i nocy?
Co dzień staję w pustym kościele z lękiem mieszczącym w sobie lęki tych, którzy zostali w domu. Przed oczami niczym kadry z filmu mam obrazy pustych ulic i zatłoczonych szpitali. Mdlejących ze zmęczenia lekarzy i chorych niemogących złapać tchu. Wtulam się w Ciebie, łapczywie oddycham Twoją Obecnością, z obawą, że nie dość dobrze wykorzystuję ten czas, z wyrzutami sumienia, że jestem tu, a nie tam.
Zamykając kiedyś kościół w niedzielny wieczór, zażartowałam zmęczona, że parafia jest najlepsza bez parafian. Dziś wiem, że w tym żarcie nie było nic śmiesznego.
W Cieszynie Olza znów stała się polsko-czeską granicą. Bardzo szybko na jednym z brzegów pojawił się duży transparent z napisem: „Tęsknię za Tobą Czechu”. Niemal natychmiast po drugiej stronie rzeki ktoś napisał odpowiedź: „I ja za Tobą Polaku”.
Co dzień staję w pustym kościele, wsłuchuję się w ciszę i próbuję przynieść Ci modlitwy tych, których tu nie ma, staję przed tabernakulum i jak chory znad sadzawki Betesda wołam: „Panie, nie mam człowieka”.
Naprawdę potrzebowałam aż epidemii, żeby zawołać: Tęsknię za Tobą, człowieku?
Wpatruję się w Ciebie co dzień w pustym kościele i błagam: wypełnij mnie, Panie, tak bardzo, bym potrafiła nigdy nie widzieć w drugim człowieku zagrożenia.
marta