Adventus

ale przykuto nas do północnych miast,
i nie możemy ich zdradzić,
nie wolno nam porzucić
naszych ciemnych miast, ich długiej zimy,
brudnej bielizny topniejącego śniegu,
wstydu, smutku, zmęczenia
Musimy mówić w ich imieniu,
musimy czuwać, wołać

Adam Zagajewski

Cośmy wyszli zobaczyć na pustyni? Cośmy wyszli zobaczyć na pustyni miast? Domy z betonu, samotny tłum w biegu? Ten sam dniem i nocą szum ulic za oknem? Wstawanie świtem, pracę do wieczora, milczenie, zmęczenie? Ale cośmy wyszli zobaczyć? Surowy Jan Chrzciciel powraca w tych dniach, jak zawsze w połowie grudnia. Ten, który pierwszy zamieszkał na pustyni, żeby tam wyczekiwać wielkiego spotkania. Który woła: „Przygotujcie Mu drogę!” Bo myli się ten, kto wychodzi na pustynię w poszukiwaniu „czegoś”, a nie w nadziei spotkania.

Ci, którzy nas mają za naiwnych, uważając, że czekamy na kogoś, kto nigdy nie przyjdzie, nie znają naszej tajemnicy – że On przychodzi codziennie, niezależnie od wszystkiego. Od nastrojów, stanów wewnętrznych, okoliczności, tym pewniej, im trudniejsze jest to, co nas spotyka. Jeszcze nie tak przychodzi, żeby nie trzeba było więcej czekać. Żeby już nie nasłuchiwać znajomego szeptu w środku powszedniej wrzawy.

Królowie ziemi – złoci, srebrni, diamentowi i plastikowi, pojawiają się i mijają. Dyktatorzy opinii, kreatorzy mody, bogowie popkultury wirują nam przed oczami, domagając się uwagi, przekonując o własnej ważności. Zostaje po nich zamęt i pustka. Wcześniej czy później staje się jasne, że nie na nich czekało nasze serce. „Nie bój się chodzenia po morzu”, pisze na to Twardowski, niby smutno, ale jakby widział Nadchodzące.

Nie bój się chodzenia po morzu
nieudanego życia

miłości nie dla ciebie
czekania na nikogo

bo to co nas spotyka
przychodzi spoza nas

A teraz Adwent, można czekać inaczej – jak się oczekuje narodzenia dziecka, razem z matką, która wie, że ono już jest. Dlaczego nie mielibyśmy przyjąć tego ułatwienia? To Jego sposób wychodzenia nam naprzeciw, żebyśmy nie zwątpili.

udostępnij na FB

POZNAJ INNE ZAPISKI